Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Scheuring-Wielgus: W rozwój Torunia zaangażować trzeba tysiące ludzi

Rozmawiała Karina Obara
Joanna Scheuring-Wielgus: - Teraz jesteśmy bardziej słyszalni i mamy większy wpływ na zmiany
Joanna Scheuring-Wielgus: - Teraz jesteśmy bardziej słyszalni i mamy większy wpływ na zmiany Jacek Chmielewski
Rozmowa z Joanną Scheuring-Wielgus, radną Czasu Mieszkańców, socjolożką, menedżerką kultury, o tym, czego brakuje Toruniowi i jego mieszkańcom.

Gdy startowała Pani na stanowisko prezydenta Torunia, mówiła Pani, że trzeba zmienić to miasto. Za dużo tu inwestycji infrastrukturalnych, za mało w ludzi. Jednak absolwenci UMK i tak wolą większe ośrodki, gdzie łatwiej o pracę, menedżerowie jadą tam, gdzie wygrywają konkurs, a artyści w każdym mieście przeżywają teraz kryzys. Jak chciałaby pani zatrzymać odpływ ludzi z Torunia?
Inwestycje w ludzi to inwestycje w możliwości indywidulanego rozwoju każdego mieszkańca, na każdym etapie jego życia. Dla absolwentów UMK zaproponowaliśmy rozwój przemysłów kreatywnych (branża kosmiczna, produkcja filmowa, muzyczna, grafika komputerowa i programowanie), a w pakiecie inkubatory branżowe, preferencyjne warunki podatkowe, promocję i przede wszystkim dopasowane do ludzi działających w tych branżach warunki życia i pracy, które może zapewnić Stare Miasto (Program Rewitalizacji Starego Miasta).

Czytaj także: Czas Mieszkańców: - Miastem trzeba zarządzać transparentnie

A na razie blogerka prowadząca stronę F jak Frustratka napisała, że Toruń staje się coraz bardziej pocztówkowy i bajkowy, polukrowany jak domek dla lalek, w którym nie mieszkają ludzie.
Toruń do tej pory rozwijał się w tym kierunku, a my mówimy o tym od wielu lat. To tak, jak na Starym Mieście, dba się o to co na zewnątrz, a nie o to co w środku. Zadbano o elewacje, a nie o ludzi, którzy tam mieszkają czy prowadzą swój biznes. A do tego jest jeszcze wiele kiczu i tandety. I to niekoniecznie z winy urzędników. Na Starym Mieście trudno jest sobie zrobić zdjęcie na tle kamienicy, bo przed nimi stoją okropne i tandetne "ogródki" piwne, samochody, a kamienice obwieszone są kiczowatymi reklamami. Taki kierunek rozwoju miasta robi z Torunia muzeum dla turystów, a nie miasto dobre do życia. Takie miasto w dłuższej perspektywie nie ma szans na utrzymanie się bez zewnętrznego wsparcia, które za 6 lat się skończy.

I co dalej?
Myślę, że dzięki naszej obecności w polityce miejskiej, rozwój Torunia powoli będzie wchodził na właściwe tory. Jesteśmy w momencie zmiany kursu. Ten rok będzie przełomowy. Na razie jeszcze w świadomości decydentów i przygotowywanych dokumentach. Pomaga temu polityka Unii Europejskiej, która wspiera finansowo właśnie te obszary, które są naprawdę istotne, a o których mówiliśmy podczas kampanii. Niedawno na zlecenie marszałka województwa powstała Strategia Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych dla Bydgosko-Toruńskiego Obszaru Funkcjonalnego. Dokument jest naprawdę dobry. Gdyby ta strategia została rzeczywiście zrealizowana, gdyby stała się podstawą nadającą kierunki rozwoju, Toruń za kilka lat będzie miastem dobrym do życia. Do mieszkania, nauki i pracy.

Ale obecnie zgłaszane przez gminy projekty w ramach tej strategii, niewiele mają wspólnego z samą strategią.
Będziemy próbowali zmienić tę sytuację, żeby nie zmarnować szansy, jaką ma Toruń. Proszę zwrócić uwagę, że strategia przygotowana przez zewnętrzną firmę Deloitte jest całkowicie zbieżna z naszym myśleniem o mieście, które wyrażamy, zarówno w programie, jak i projektach realizowanych przez organizacje pozarządowe, w których działamy.

Eksperci twierdzą, że infrastruktura w rodzaju Centrum Nowoczesności i sali na Jordankach nie dynamizuje trwale naszej gospodarki, nie przyciąga środowisk kreatywnych z innych miast i nie zatrzymuje absolwentów. Odnoszę jednak wrażenie, że nikt tak naprawdę nie ma pomysłu, jak zmieniać miasto, aby były efekty przekładalne na dobrobyt ludzi.
Nie wiem skąd to wrażenie, przecież właśnie o tym od wielu lat mówią środowiska, które połączyły się w Czasie Mieszkańców. I to jest też odpowiedź na to, dlaczego wystartowaliśmy w wyborach samorządowych. Teraz jesteśmy bardziej słyszalni i mamy większy wpływ na zmiany. A dla zdynamizowania rozwoju gospodarczego trzeba odwrócić priorytety. Na przykład sala na Jordankach powinna być tą "wisienką na torcie" dla miasta, w którym już dobrze się żyje, ludzie mają pracę i stać ich na uczestnictwo w życiu kulturalnym miasta.

No, ale mamy też sukcesy. Skyway, który przyciągnął w sierpniu 300 tys. widzów, festiwale filmowe i teatralne, jest i dużo działań pasjonatów, na ulicach i w ośrodkach kultury. Może problem jest w tym, że na siłę się nikogo nie przyciągnie, by inwestował w mieście?
W rozwoju miasta nie chodzi o jednostkowe działania, ale o systemowe rozwiązania, które wyzwolą przedsiębiorczość, sprawią, że ludziom będzie lepiej żyło się na co dzień. Podane przykłady z obszaru kultury, niewiele zmieniają codzienność i zasobność mieszkańców. Uczestniczyłam w festiwalach, które są najważniejszymi projektami gospodarczymi miast, w których są realizowane. Niedawno wróciłam z Kochi w Indiach, gdzie odbywa się biennale sztuki współczesnej. To wielki projekt kulturalny, ale też społeczny, edukacyjny i ekonomiczny. Tam tysiące mieszkańców zaangażowane są w festiwal. I wszyscy czerpią z niego korzyści finansowe. Od mieszkańców, którzy wynajmują mieszkania tysiącom gości, przez udostępnione na galerie setki prywatnych domów, kamienic, biurowców, po setki wynajętych pracowników, którzy z artystami budują instalacje, są przewodnikami po wystawach. Biennale trwa 3 miesiące, ale kilka miesięcy przygotowania. Innym przykładem jest Festiwal Fringe w Edynburgu. Te wydarzenia są pomyślane jako działania przynoszące mieszkańcom zysk. Nasze toruńskie wydarzenia to tylko koszt i bierne oglądanie sztuki. Niewielu lub nikt nie ma z nich korzyści. Nikogo nie angażują kulturalnie. Również nie sprawiają, że Toruń na kulturalnej mapie Europy nabiera większego znaczenia.

Tworzy Pani ruch miejski, który odniósł sukces. Macie po wyborach przedstawicieli w radzie miasta. Jak chce Pani zachęcić kolegów z rady z innych ugrupowań do wspólnego działania?
Na razie w radzie miasta moi koledzy z innych ugrupowań zajmują się gównie "politykowaniem", a nie kwestiami merytorycznymi. Paradoksalnie osobą, która wyraziła zainteresowanie naszym programem, i z którą prowadzimy rozmowy merytoryczne jest prezydent Michał Zaleski, który pokazuje wyraźne zainteresowanie, zadaje pytania, słucha i notuje. W wielu obszarach merytorycznych zgodził się z nami. Te dyskusje programowe będą jeszcze kontynuowane. W imieniu Czasu Mieszkańców podarowałam prezydentowi, ważną dla ruchów miejskich, książkę prof. Jana Gehla "Miasta dla ludzi", architekta Kopenhagi, jednego z najwybitniejszych dziś ekspertów od miast. Gehl analizuje przykłady rozwiązań z wielu miast, które poprawiły swoje funkcjonowanie, wskazując też popełniane błędy i dobre praktyki. Myślę, że uczymy się od siebie. Mam coraz większą nadzieję, że w tej kadencji część naszego programu być może uda się nam zrealizować, pomimo tego, że jesteśmy jedyną opozycją. I cały czas, wraz z pozostałymi radnymi Czasu Mieszkańców, liczymy na zaangażowanie się pozostałych radnych w pracę merytoryczną i chęć poszerzania swojej wiedzy o tym, co robią.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska