Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jiří Menzel: My, Czesi, nie jesteśmy stworzeni do kręcenia westernów

Rozmawiała Magdalena Janowska
Został uhonorowany w Toruniu Specjalnym Złotym Aniołem
Został uhonorowany w Toruniu Specjalnym Złotym Aniołem Fot. Lech Kamiński
Rozmowa z Jiříim Menzlem, czeskim reżyserem i aktorem, gościem toruńskiego festiwalu Tofifest.

- Skąd się u Pana wzięła fascynacja literaturą Hrabala?
- Zaczęło się od jego opowiadań, które ukazywały się w gazetach. Pamiętam pierwsze, które przeczytałem - "Jazda próbna". Znalazło się ono potem w tomie "Perły na dnie". Najbardziej urzekła mnie plastyczność prozy Hrabala. To taki autor, który jednym zdaniem potrafi zasmucić i rozweselić. Nie unika rzeczy trudnych, ale mówi o nich w paradoksalny sposób.

- Jak wyglądała Wasza współpraca?
- Wspólnie pisaliśmy scenariusz, pan Hrabal interesował się również obsadą. Przy "Pociągach pod specjalnym nadzorem" dostałem do ręki rękopis książki i gdy ją przeczytałem, już wiedziałem, czego jej potrzeba, aby nadawała się do sfilmowania. Jestem wychowankiem profesora Vavry, który filmował literaturę i doskonale wiem, że proza ma inną kompozycję niż film. Film jest dramatyczny, musi mieć początek, środek i koniec. Ustawiłem więc porządek epizodów i przekazałem go panu Hrabalowi, a on napisał tę książkę od nowa. Dla niego to nie był problem. Pisał bardzo szybko. Potem długo rozmawialiśmy o książce, a on napisał ją jeszcze raz. Żebym mógł lepiej wniknąć w to, co napisał pan Hrabal, przeczytałem wszystko, co się wcześniej ukazało. Na dodatek dał mi do przeczytania wiele rękopisów, np. nowelę "Kain", która była pierwszą wersją "Pociągów pod specjalnym nadzorem". Zrozumiał, że nie chcę go wykorzystać i zrobić filmu poza nim, ale że chcę mu służyć. Miał do mnie duże zaufanie.

Czytaj także: Jiří Menzel ze Złotym Aniołem Tofifest [zdjęcia]
- Pan Hrabal? Mimo długiej znajomości nigdy nie przeszliście "na ty".
- On mówił do mnie po imieniu, ja do niego nie. Są tacy ludzie, z którymi nie potrafię być "na ty", np. Jiri Suchy. To z szacunku.

- Pan Hrabal nigdy nie wtrącał się do Pańskiej stricte filmowej pracy. Tylko raz czy dwa wybrał się na plan.
- Do niczego mnie nie zmuszał. Dla mnie ta współpraca przebiegała bez konfliktu. Wiedział, że ja rozumiem film, więc na planie już się do niczego nie mieszał. Rzeczywiście przyszedł kiedyś obserwować, jak powstaje film, ale tylko na chwilę. Nie chciał przeszkadzać.

- Jaki znalazł Pan klucz, by przekładać literaturę Hrabala na język filmu?
- Tego nie da się zanalizować naukowo. Robię to intuicyjnie. To, co jest dla mnie najważniejsze od pierwszego kontaktu z literaturą pana Hrabala, to wspomniane patrzenie z różnych perspektyw, równoczesna tragiczność i śmieszność. W pierwszym filmie na podstawie Hrabala pokazałem nudne, pełne apatii życie bohaterów w kontraście z tym, co mówili. Oglądanie tego, co robią i słuchanie tego, co mówią, daje możliwość spojrzenia na ich życie z dwóch punktów widzenia.

- Jak u Czechowa.
- Czechow to jest mój wielki pisarz, ale Hrabal jest nowocześniejszy. Czechow jest łaskawszy, bardziej uczuciowy i empatyczny. Hrabal lubi ludzi, ale jest dla nich dużo ostrzejszy.
- "Obsługiwałem angielskiego króla", Pański ostatni film, powstał już po śmierci Hrabala. Jak się Panu bez niego pracowało?
- To była praca dla wroga. Praca nad scenariuszem wymaga kontaktu, konfrontacji, a gdy robisz to samemu, grasz przeciwko sobie, uprawiasz ze sobą ping-pong. Nie szachy, ale właśnie ping-pong. Dobrze znałem pana Hrabala, więc próbowałem sobie wyobrazić, jak by zareagował, co by powiedział, jaki miałby pomysł. Dlatego pisałem ten scenariusz aż przez półtora roku. "Obsługiwałem angielskiego króla", w odróżnieniu od innych książek Hrabala, jest bardzo rozwlekła. Obserwujemy całe życie bohatera. Najtrudniejsze było dla mnie wybranie najważniejszych epizodów. Do dziś złości mnie, że wiele rzeczy nie mogło się znaleźć w filmie. Miałem poczucie, że materiału jest nie na jeden film, ale na pięć.

- Powstanie jeszcze coś w Pana reżyserii na podstawie prozy Hrabala?
- Nie. Myślę, że pan Hrabal zasłużył sobie już na innego reżysera. Jego twórczość jest dużo bogatsza niż to, co widać w moich filmach. Ja wybierałem raczej to, co spokojne, chociaż w jego prozie nie brakuje fragmentów drastycznych.

- Dlaczego ucieka Pan od tych trudniejszych momentów?
- Nie lubię oglądać w kinie takich rzeczy. Teraz nadużywa się przemocy. Wiem, że dla niektórych jest to bardzo atrakcyjne, ale moim zdaniem epatowanie w filmie ludzkim cierpieniem sprawia, że ludzie stają się później na nie obojętni.

- W czeskich filmach, które są w Polsce bardzo popularne, nie ma chyba tendencji do takich nadużyć.
- To wynika z naszego narodowego charakteru. Nie jesteśmy stworzeni do robienia westernów i filmów gangsterskich, ale może z czasem się tego nauczymy, bo Czechy się mocno "gangsteryzują". Czesi to naród bojowy i odważny (bojovy a udatny). Połowa się boi, a druga donosi (udat).

- My uwielbiamy Was za to, że macie do siebie dystans.
- Niewiele kłamiemy na swój temat, ale jesteśmy bardzo sceptyczni.

- Mimo obrazu, jaki wyłania się z Waszych współczesnych filmów, podobno statystyczny Czech nie jest specjalnie zadowolony z siebie, ani dumny ze swojej narodowości.
- Nasza postawa wyrasta z naszej historii. My mamy za sobą stulecia lawirowania. Kłaniamy się przed panem, ale jak nie patrzy, to podkładamy mu nogę.

- A to prawda, że Czesi potrafią wybaczyć innym wszystko z wyjątkiem sukcesu?
Tak! To świadczy o braku niezależności, nieświadomości samego siebie i swojej wartości. Przez wieki byliśmy niewolnikami. Musieliśmy pracować nie dla siebie, ale dla innych, więc pracowaliśmy tak, żeby tylko odbębnić swoje. Nie lubimy pracy, chętnie za to robimy wszystko, czego nam nie wolno. To jest przejaw naszego buntu wobec przemocy. Jeździmy szybko samochodem nie dlatego, że nam się spieszy, tylko na złość policjantowi. W szkole ściągamy i sukcesem jest dla nas to, że nas nauczyciel nie nakryje.

- Pan podobno się nie buntuje.
- Oczywiście, że się buntuję! Też miałem do czynienia z drogówką. Ale o tym proszę nie pisać (śmiech).

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska