Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Album toruński. Fryzjerstwo? To nasza wspólna pasja

Kamila Mróz
Tata, czyli Eugeniusz Orlikowski i córka - Sylwia Kalińska od kilku miesięcy wspólnie prowadzą zakład
Tata, czyli Eugeniusz Orlikowski i córka - Sylwia Kalińska od kilku miesięcy wspólnie prowadzą zakład KM
Córka nauczyła się od taty dobrego, męskiego strzyżenia. Tata od córki - używania nowoczesnych narzędzi. Teraz razem pracują w salonie fryzjerskim w Toruniu.
Tata, czyli Eugeniusz Orlikowski i córka - Sylwia Kalińska od kilku miesięcy wspólnie prowadzą zakład
Tata, czyli Eugeniusz Orlikowski i córka - Sylwia Kalińska od kilku miesięcy wspólnie prowadzą zakład KM

Tata, czyli Eugeniusz Orlikowski i córka - Sylwia Kalińska od kilku miesięcy wspólnie prowadzą zakład
(fot. KM)

Fryzjer, Eugeniusz Orlikowski, w zawodzie od ponad 40 lat, mówi: - Mama często chodziła do zakładu fryzjerskiego w Gniewkowie i namawiała mnie, abym nauczył się tego fachu.

Fryzjerka, Sylwia Kalińska, córka pana Eugeniusza, w zawodzie od 13 lat: - Na początku tata wcale nie chciał, żebym poszła w jego ślady.

Czytaj także: Album toruński. Hanna Wittstock: rodzinna miłość do kultury

Pan Eugeniusz, jako młody chłopak, zawodu uczył się w Gniewkowie, od Edmunda Miklasa (rocznik 13) - W czasie wojny Miklas trafił do niewoli w Berlinie, gdzie pod kierunkiem Niemca pracował pięć lat - opowiada. - Tam zetknął się z fryzjerami z innych krajów. Poznał nie tylko szkołę niemiecką, ale i francuską czy włoską. Był naprawdę wszechstronnie wyszkolonym fryzjerem.

W 1971 roku pan Eugeniusz zdał egzamin czeladniczy i po pół roku pracy w Gniewkowie postanowił ruszyć do Torunia. - Tu poznałem Henia Kwasigrocha, u którego strzygłem na Podgórzu - wspomina.

Wystartował też w konkursie fryzjerskim i został młodzieżowym mistrzem Torunia, więc w nagrodę pojechał na eliminacje wojewódzkie.

- Jako najmłodszy uczestnik. Pan Heniu, który nie mógł jechać, dał mi swojego modela, a ten różnił się od innych, przystojnych, bo był bardzo niski - opowiada fryzjer.

Niski wzrost modela nie zawadził. Liczyła się sprawność rąk. Po kilku konkurencjach pan Eugeniusz zdobył III miejsce. To był ogromny sukces. Czekały na niego mistrzostwa Polski i nie wiadomo, jak by to się skończyło, gdyby o młodego Gieńka nie upomniało się wojsko.

Po odbyciu służby wrócił na Podgórze. Zdobył też tytuł mistrza, więc mógł objąć funkcję kierownika. Został nim w Ciechocinku. 17 lat temu Orlikowscy kupili dom w Chełmży, a pan Eugeniusz otworzył tam zakład. 11 lat temu otworzył kolejny, przy ul. Prostej w Toruniu. - Z myślą o Sylwii - przyznaje - która interesowała się już wówczas fryzjerstwem, a niedługo potem zaczęła pracować w salonie w Toruniu. Ale kamienica, w której był mój zakład, została sprzedana, więc wziąłem inny, przy ul. Warszawskiej, po koleżance. To było trzy lata temu.

Wiadomości z Torunia

Od września pracuje w nim razem z Sylwią.

Nie ma konfliktów? - Córka krótko mnie trzyma - śmieje się pan Eugeniusz. - Uzupełniamy się - odpowiada Sylwia.

Fryzjerstwo okazało się jej pasją, choć gdyby nie tata, to pewnie wykonywałaby inny zawód. Może byłaby ekonomistką? Bo takie studium skończyła po liceum.

- Fryzjerstwo zawsze było jednak gdzieś obok mnie - mówi Sylwia. - Z ciekawością podpatrywałam tatę, ale bez żadnego podtekstu, że kiedyś się tym zajmę. Pamiętam specyficzny zapach dawnych zakładów fryzjerskich. Czasami, jako małe dziecko, nawet w nich spałam. Gdy tata pracował w Ciechocinku, a ja go odwiedzałam, to zawsze było to dla mnie święto. Obok jego zakładu znajdowała się cukiernia, więc szliśmy wspólnie na lody. A ja, oczywiście, z nową fryzurą.

Z drugiej strony, kiedy Sylwia dorastała zauważała też, że fryzjerstwo jest ciężkim zawodem. - Kiedyś nie funkcjonowały zapisy, do dyspozycji klienta było się przez 12 godzin na dobę - wspomina.

Gdy jej tata otworzył punkt fryzjerski w Chełmży, zaczęła jednak sama w nim próbować. - Bardzo spodobało mi się strzyżenie brzytwą i nożem chińskim. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że mam takie zdolności manualne - mówi. Pierwsze jej klientki - koleżanki całkowicie oddawały się w jej ręce. - Kiedyś z jednej zrobiłam Kadża Gugu - śmieje się Sylwia. Gdy zdobyła uprawnienia, podjęła pracę w modnym salonie w Toruniu, gdzie spędziła 9 lat. - Już po kilku latach myślałam o pójściu na swoje - zdradza. - Mam taką osobowość, cenię swobodę działania, lubię wyzwania. Postanowiłam odejść - mówi.

To była właściwa decyzja, choć okupiona lękiem. - Bałam się prozy życia, np. rachunków, ale niepotrzebnie. Nabrałam wiatru w żagle, cały czas się szkolę, interesuję festiwalami fryzjerskimi. Salon, w którym teraz jesteśmy, to historia. W tym miejscu torunianie strzygą się od lat 30. XX wieku. Jestem z tego dumna, czuję tu dobrego ducha, ale idę do przodu. Interesują mnie nowinki. Teraz myślę o wprowadzeniu prostowania keratywnowego (włosy proste są przez 3-4 miesiące - przyp. red.) - mówi.

Wraz z nią z salonu, w którym pracowała, przeszło 90 proc. jej klientek. Pozyskuje też nowe. To dodaje jej skrzydeł.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Krąży opinia, że Sylwia ma dobrą intuicję. Jej klientki najczęściej oddają się w jej ręce. - To dla mnie też duża presja - twierdzi. - Interesuję się psychologią i staram się wyczuć klientkę. Jak wchodzi, jak trzyma torebkę, jaka ona jest, dopasować jej fryzurę nie tylko do owalu twarzy, ale także do jej osobowości.

Czy fryzjerstwem zajmą się także córki Sylwii? - Młodsza, Karolinka ma do tego predyspozycje - uważa ich dziadek Eugeniusz.

Czytaj e-wydanie »

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska