42-letni Piotr Malewicz płynie Brdą do Bydgoszczy. Na Wyspie Młyńskiej powinien być w sobotę

Wypłynął wczoraj o godz. 9. Wyszedł z rzeki na nocleg ok. godz. 18. Rozmawialiśmy tego samego dnia po 19. Pan Piotr Milewicz zapewniał, że mógłby płynąć dalej... No, ale przecież musi odpocząć.

Wczorajszy plan na dzisiaj?

Malewicz zapowiedział, że pójdzie spać o 22, a wstanie dziś o godz. 6. Zje śniadanie i zajmie się bieżącymi sprawami. Tak, by o godz. 8 już być w Brdzie.

Przepłynięcie Brdy wpław niemożliwe?

- Przyjaźnię się z kolegami nurkami, którzy pływają 40 lat i nawet oni tej rzeki nie znają całej - odpowiada. - Z tego, co słyszę - mówią, że jest nie do przepłynięcia. Ja trochę się na początku wahałem. Mówiłem sobie: "Może faktycznie, nie jestem doświadczony i powinienem posłuchać starszych kolegów", ale po dzisiejszych 20 km, uważam, że jest to możliwe. Nawet, jeżeli nie skończę w sobotę, to skończę w niedzielę lub poniedziałek. Ale na pewno przepłynę. Jeżeli będą przeszkody, będzie się coś działo, odczekam, ale na pewno przepłynę.

A jak będzie miał Pan kryzys?

- To wyjdę, odpocznę i wejdę z powrotem. Byłem dziś momentami bardzo wyczerpany, już się chłopaków chwytałem, odpoczywałem przy ich kajaku. Przepłynąłem przez dwa jeziora, tam, gdzie nie ma nurtu. I to jest duży wysiłek. I to w słońcu. Ale gwarantuję, że gdyby było teraz dwóch ratowników, to płynęlibyśmy już dalej. To nie chodzi o siłę moich mięśni. Wszelkie ograniczenia tworzą się w naszych głowach.

O czym myśli?

- O niczym - mówi. - Płynę, myślę o starcie. Zamykam chwilami oczka, żeby odpoczęły. Pilnuję oddechu, a jeżeli już myślę, to o czymś przyjemnym, fajnym.